Fiji cz.2
Po opuszczeniu wyspy Nakula udaliśmy się na ostatnią w naszym programie i zgodnie z oczekiwaniami, najlepszą wyspę – Drawaqa Island, do bardzo fajnego resortu – Barefoot Manta. Spędziliśmy tam 3 noce. Poza faktem, że był on szeroko rekomendowany za położenie, wystrój i panujący klimat, był jeden, podstawowy agrument, dla którego zdecydowaliśmy się wybrać ten właśnie resort. Otóż, tylko z niego i sąsiedniego kurortu organizowane są rejsy na pływanie z wielkimi płaszczkami – Manta Rays. Czekaliśmy z niecierpliwością na moment, kiedy wskoczymy do wody do tych wielkich płaszczek. Okazało się to jednak nie takie proste. Płaszczki pojawiają się w okolicy tylko gdy zachowane się odpowiednie warunki pogodowe. Przed naszym przyjazdem, nie było ich w okolicy przez ok 2 tygodnie z powodu zbyt silnego wiatru, a co za tym idzie, dużych fal. Na szczęście, kilka dni przed naszym przyjazdem pogoda się poprawiła i Manty znów zawitały w okolicy. Pływanie z płaszczkami zostawiliśmy sobie na jutro, natomiast ten dzień spędziliśmy na zapoznanie się z kurortem i różnymi atrakcjami.
Jako, że na poprzednich wyspach spaliśmy
trochę na eko, tym razem postanowiliśmy zaszaleć i wynajelismy
najdroższy “Luxury Bure” za 310 FJD za noc! W tej cenie mieliśmy swój
“domek” z łazienką, prywatny kawałek plaży z palmami i hamakiem oraz
osobny stolik ze specjalnym menu na kolacje. Przez te kilka dni naprawdę
mogliśmy poczuć się luksusowo :)
Wieczorem, po bardzo dobrej kolacji,
udaliśmy się wraz ze znajomymi na plażę, zdala od świateł resortu, gdzie
położyliśmy się na piasku i przez długi czas wpatrywaliśmy się w
rozciągającą się na całym niebie, najpiękniejszą w moim życiu, drogę
mleczną.
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu,
udaliśmy się na kilkuminutowe szkolenie przed pływaniem z płaszczkami.
Pojawiają się one tylko w trakcie przypływu, więc rejs planowany był
około południa. Co jakiś czas jeden z instruktorów wypływał na ocean
sprawdzić, czy pojawiły się Manty. My mieliśmy czekać na gong
symbolizujący pojawienie się płaszczek, a co za tym idzie, przygotowanie
do rejsu. Manty pojawiają się w wąskim leju pomiędzy dwoma wyspami, z
silnym nurtem, gdzie zajadają się planktonem. Miejsce to oddalone było
bardzo blisko brzegu naszej wyspy i teoretycznie, można było tam
dopłynąć samemu, bez wykupywania rejsu (co też uczyniliśmy następnego
dnia, ale nie był to najlepszy pomysł).
Po szkoleniu wybraliśmy się na jedną z
plaż, gdzie chwilę się opalaliśmy i snorkowaliśmy na przybrzeżnej rafie
koralowej. Generalnie jednak cały poranek mijał na niecierpliwym
oczekiwaniu gongu który symbolizował rejs na płaszczki. W końcu, koło
południa, zabrzmiał gong. Ci, którzy zdecydowali się na rejs, czyli
znaczna część turystów, udała się do na wyznaczony punkt, odebrała
snorkeling, płetwy i kamizelke i udała się na łódkę. Przed nami ok 45
min pływania z wielkimi i niezwykle pięknymi Manta Rays. Tego dnia
zobaczyliśmy dwie płaszczki. Piękną, czarno-białą samicę o ok. 4
metrowej rozpiętości płetw oraz nieco mniejszego samca, pływającego tuż
za nią i naśladującego wszystkie jej ruchy. Manty pływają tuż pod taflą
wody, więc można je obserwować z bardzo bliskiej odległości, a nawet je
dotknąć. Było to niesamowite doświadczenie które jeszcze bardziej
zmotywowało nas to odkrywania piękna oceanu. Dlatego też w niedalekiej
przyszłości planujemy zrobić kurs nurkowania, aby móc jeszcze głębiej
zanurzyć się w podwodny świat.
Po powrocie na wyspę emocje przed długi
czas nie opadały. Poprzedniego dnia umówiliśmy się ze znajomymi
Chilijczykami, że jak zobaczymy Manty to wieczorem pijemy. Także
wieczór spędziliśmy w barze, pijąc whisky i rozmawiając o pięknie
podwodnego świata. Znajomi z Chile – Paula i Chris – są certyfikowanymi
nurkami i wszystkie swoje podróże ustalają właśnie pod kątem możliwości
nurkowania. Przekazali nam wiele ciekawych informacji, które z pewnością
kiedyś wykorzystamy.
Wcześniej tego dnia udaliśmy się jeszcze
na zwiedzanie wyspy z innym naszym znajomym – Taylorem z USA. Udaliśmy
się na oddalone o ok 20 min wzgórze, z którego mogliśmy podziwiać piękną
panoramę na sąsiednie wyspy i turkus oceanu.
Trzeci dzień na wyspie spędziliśmy w znacznym stopniu na chillowaniu się
w naszym „Luxury Bure” i na hamaku, opalając się i pływając w oceanie.
Wypożyczliśmy sobie kajaki i udaliśmy się na sąsiednią wyspę,
prawdopodobnie bezludną. Chcieliśmy dopłynąc na brzeg, ale z powodu
odpływu woda była tak niska, że koralowce zablokowały nam drogę. Dzięki
temu mieliśmy jednak dużo lepszy widok na piękne korale. Wieczorem
obsługa urządziła nam wspaniałą kolację na skałach pod gołym niebem, z
pysznym jedzeniem i romantyczną atmosferą. Taką kolację moglibyśmy jeść
codziennie.
Czwartego dnia przyszło nam pożegnać się
z Barefoot Manta. Czuliśmy się tam jak w raju, dlatego bardzo ciężko
opuszczało się wyspę. Wiedzieliśmy, że to już koniec naszej przygody z
rajskimi wyspami Fiji. Mieliśmy wprawdzie jeszcze jeden dzień na głównej
wyspie, jednak jest to zupełnie inny klimat. Dlatego do ostatnich minut
napawaliśmy się pięknem krajobrazu i robiliśmy ostatnie fotki. W końcu,
ok. godz 14 przypłynęła po nas łódź i zabrała nas z powrotem do Portu
Denarau.
Na ostatnie 2 noce na głównej wyspie
zatrzymaliśmy się w bardzo popularnym Bamboo Hostel. Warunki w pokoju
nie były oszałamiające, ale hostel nadrabiał innymi czynnikami, takimi
jak klimat, ciekawe activities, dobre jedzenie i przyjazny personel.
Dzięki temu pobyt mijał bardzo przyjemnie.
Następnego dnia wybraliśmy się na
zwiedzanie Nadi. Miasto niczym specjalnym mnie jednak nie zachwyciło,
kupiliśmy więc pamiątki, zrobiliśmy kilka fotek, jeszcze małe zakupy na
targu owocowym i wróciliśmy na hostelu. Dzień ten przeznaczyliśmy na
powolną aklimatyzację i powrót do rzeczywistości po tym, co zobaczyliśmy
na rajskich wysepkach Fiji.
W niedzielę przyszło nam ostatecznie
pożegnać się z Fiji. Po niezapomnianych 10 dniach w raju, wsiedliśmy na
pokład samolotu i udaliśmy się z powrotem do Sydney. Fiji to
zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc, w jakich do tej pory
byłem. Każdemu polecam odwiedzić ten piękny kraj.
Vinaka Fiji! Będziemy za Tobą tęsknić!
Komentarze
Prześlij komentarz