Rio de Janeiro, Brazylia



Podróż przez Amerykę Południową rozpoczynamy od Rio de Janeiro w Brazylii. Lot z Krakowa do Rio odbyliśmy na pokładzie samolotów linii KLM i GOL z przesiadkami w Amsterdamie i Sao Paolo. Już na początku naszej przygody mieliśmy spory problem. W Sao Paolo mieliśmy tylko 1.5h na przesiadkę. Po przylocie musieliśmy jednak przejść przez odprawę celną, a kolejka była ogromna.
Wiedziałem, że stojąc normalnie w kolejce, na pewno nie zdążymy na samolot do Rio. Zacząłem więc kombinować i początkowo niechętni celnicy, w końcu nas puścili poza kolejką. Później czekał nas 20 minutowy bieg przez cały terminal i zdążyliśmy dosłownie na 2 minuty przed zamknięciem bramek. Całe szczęście, że nie zostawiliśmy naszych bagażów podręcznych w luku bagażowym, bo czekałaby nas nocka w Sao Paolo. Wcześniej w kolejce poznaliśmy parę z Holandii, która również miała ten sam lot do Rio. Po przejściu przez bramki, więcej ich nie zobaczyliśmy, więc na pewno nie zdążyli na ten samolot. Słabe byłoby takie rozpoczęcie podróży na nowym kontynencie. Nam na szczęście się udało.
Po przylocie do Rio de Janeiro wsiedliśmy w Ubera i po 15 minutach byliśmy już w hotelu. Tak się złożyło, że przylecieliśmy do Rio na karnawał. W związku z tym, hotele były jakieś 300% droższe i większość była już pobukowana na kilka tygodni przed karnawałem. Udało nam się jednak znaleźć "Hotel dla dorosłych" w całkiem fajnej lokalizacji i przystępnej, jak na ten czas, cenie. Największym atutem tego hotelu była sypialnia oklejona z każdej strony lustrami oraz obfite śniadania serwowane do pokoju. Po przyjeździe do hotelu padliśmy jak muchy ze zmęczenia.
Rano obudziliśmy się dość wcześnie, za sprawą jet laga, i ruszyliśmy na zwiedzanie Rio de Janeiro. Pierwszego dnia zrobiliśmy jakies 18 km z buta odwiedzając najciekawsze miejsca w plażowej części Rio. Przeszliśmy całą plażę Ipanema i Copacabana, a następnie wdrapaliśmy się na Głowę Cukru. Największe wrażenie zrobił na nas zachód słońca z widokiem na Rio ze szczytu Głowy Cukru.









































Drugiego dnia skupiliśmy się na zwiedzaniu centrum miasta. Znajduje się tam kilka ciekawych atrakcji, ale nam szczególnie przypadły do gustu, znajdujące się w dzielnicy Lapa - schody Escadaria Selaron. Są to wyłożone kolorowymi płytkami piękne schody, stworzone przez chilijskiego artystę - Jorge Selarona, który poświęcił połowę życia na to dzieło. Wokół schodów tętni turystyczne życie, jest wiele knajpek i stoisk z alkoholem, gdzie robią najlepszą caipirinhe za 5 reali. Gdy tam dotarliśmy, tak nam się spodobało, że zostaliśmy do późnego wieczora. Schody wypełnione były turystami i impreza trwała w najlepsze. W różnych lokalizacjach w mieście odbywały się tzw. blocos, czyli zorganizowane imprezy uliczne. Atmosfera panująca w Rio w trakcie karnawału była niesamowita.




























Trzeciego dnia, ruszyliśmy znów na Copacabane. Korzystając ze względnie dobrej pogody, zdecydowaliśmy się wykupić wycieczkę na górę Corcovado, gdzie znajduje się jeden z 7 cudów świata - pomnik Chrystusa Odkupiciela. Mieliśmy szczęście z pogodą, bo widoczność była bardzo dobra i mogliśmy podziwiać piękną panoramę miasta ze wzgórza. Sam pomnik również zrobił na nas spore wrażenie, jednak naszym zdaniem, nie zasługuje na miano cudu świata. Pół godziny po naszym dotarciu pod pomnik, całe wzgórze otoczone zostało przez chmury i widoczność spadła do zera. Wróciliśmy więc z powrotem do miasta, pokręciliśmy się chwilę po Copacabanie, a następnie ruszyliśmy w stronę centrum, na główną atrakcję tego dnia - karnawał na Sambodromo. Wcześniej zahaczyliśmy jeszcze o blocos w dzielnicy Lapa, a o 22:00 poszliśmy na Sambodromo, gdzie odbywały się parady szkół samby. Było to niesamowite doświadczenie i przypuszczam, że nigdzie indziej na świecie nie ma tak kolorowych parad.
































Czwartego dnia wybraliśmy się zobaczyć stadion Maracana, niegdyś największy stadion piłkarski na świecie. Po południu ruszyliśmy w stronę dworca, gdzie mieliśmy zarezerwowany autobus na kolejny cud świata - Wodospady Iguazu. Czekała nas ponad 24 godzinna podróż, ale jak się okazało, autobus był bardzo wygodny i podróż minęła nam bardzo przyjemnie. O Iguazu napiszę już w kolejnym poście.


W Rio de Janeiro spędziliśmy 4 dni odwiedzając najciekawsze atrakcje miasta, jednak to, czego doświadczyliśmy tutaj podczas karnawału zdominowało wszystkie te atrakcje i przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Tego nawet nie da się opisać słowami! Te kilka dni w Rio bardzo nas zmęczyły. Ponad 40 km w nogach podczas zwiedzania miasta i niezliczone caipirinhe w trakcie i pomiędzy imprezami.  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bałkany 2024

Malediwy

Dubaj, ZEA

Wodospady Iguazu, Brazylia - Argentyna

Nepal