Mediolan, Włochy
Już na początku wyprawy nie obyło się bez niespodzianek. Na pokład samolotu linii Ryanair z Poznania do Mediolanu wsiedliśmy z 30 minutowym opóźnieniem, spowodowanym problemami technicznymi. Nie były one chyba banalne, bo wsiadając na pokład samolotu cały tył musieliśmy zostawić pusty. W dodatku podczas lotu zgasły wszystkie światła i zrobilo sie ciekawie. Na szczęście dolecielismy na miejsce w jednym kawałku.
Dojechaliśmy późnym wieczorem do hotelu i padlismy ze zmęczenia. Następnego dnia wybraliśmy się na zwiedzanie Mediolanu. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że moje przypuszczenia co do tego miasta sprawdziły się w 100%, czyli ze szału nie ma. Połaziliśmy kilka godzin po rynku, gdzie poza katedrą Duomo ciekawy był sklep Ferrari, nic więcej, a następnie pojechaliśmy metrem na San Siro. Był to z pewnością najciekawszy punktu programu, ale mimo to bez jakiejś większej rewelacji. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z flagą Realu w szatni Milanu, co spotkało się ze śmiechem pozostałych turystów. Po zwiedzeniu stadionu wróciliśmy jeszcze na chwilę na Duomo i udaliśmy się do hotelu po bagaże, a następnie na dworzec, skąd pojechaliśmy na lotnisko Malpenza. Warto zwrócić uwagę na dworzec kolejowy w Mediolanie, jest ogromny i robi niezłe wrażenie. Właściwie to tyle atrakcji, szału nie było, ale to dopiero początek.
Pisząc tego posta byliśmy nad atlantykiem i zmierzaliśmy do Toronto, z prędkością ponad 800km/h, na wysokości ok 11000m i w temperaturze -60oC. Odległość z Rzymu to dokładnie 7093km. O samej linii Alitalia mogę powiedzieć, że jest w porządku, gastro mają dobre, alko też nie żałują, więc leciało się fajnie. Przed nami 5 dni w największym mieście Kanady. Relacja już niebawem.
Wróć do: Czas start! |
Czytaj dalej: Toronto, Ontario |
Powodzenia! =]
OdpowiedzUsuń