Tajlandia cz.1
Od czasu zakończenia Asia Trip 2017 minęło już kilka miesięcy, a na blogu dalej cisza. Z powodu braku laptopa na wyprawie, ograniczyłem się jedynie do relacji na FB, do których odsyłam zainteresowanych. Teraz w formie aktualizacji i krótkich fotorelacji przedstawię poszczególne kraje, które odwiedziłem podczas tego tripa.
Pierwszym krajem na mojej drodze była
Tajlandia. Doleciałem do Bangkoku i tam zatrzymałem się na 4 dni. Jako,
że Bangkok był pierwszym, odwiedzonym przeze mnie, miastem w
kontynentalnej części Azji, był to dla mnie niemały szok kulturowy i
trwało to kilka dni, zanim się do tego zgiełku przyzwyczaiłem.
W stolicy Tajlandii odwiedziłem kilka atrakcji turystycznych, takich jak Koh San Road, Lebua Hotel, kilka świątyń buddyjskich (Wat Pho i Wat Arun) czy rejs Mekongiem. Zdecydowanie największą atrakcją w mieście są całonocne imprezy na Koh San Road. Kto jeszcze nie był, niech się śpieszy, bo Bangkok się zmienia i już niedługo rząd stanowczo ograniczy handel uliczny i Koh San Road już nie będzie takie jak dawniej. Generalnie jednak, Bangkok specjalnie mnie nie zachwycił i z przyjemnością z niego wyjechałem. W międzyczasie wybrałem się również do oddalonego o 85 km od Bangkoku, starożytnego miasta Ayutthaya, dawnej stolicy Tajlandii. Niegdyś jedno z największych miast na świecie, zamieszkiwane przez ok. milion mieszkańców, dziś jest zrujnowane i opuszczone i stanowi atrakcję turystyczną. Warto się tam wybrać, aby zobaczyć ruiny dawnych świątyń, gdyż według mnie robią dużo większe wrażenie niż obecne świątynie w Bangkoku.
W stolicy Tajlandii odwiedziłem kilka atrakcji turystycznych, takich jak Koh San Road, Lebua Hotel, kilka świątyń buddyjskich (Wat Pho i Wat Arun) czy rejs Mekongiem. Zdecydowanie największą atrakcją w mieście są całonocne imprezy na Koh San Road. Kto jeszcze nie był, niech się śpieszy, bo Bangkok się zmienia i już niedługo rząd stanowczo ograniczy handel uliczny i Koh San Road już nie będzie takie jak dawniej. Generalnie jednak, Bangkok specjalnie mnie nie zachwycił i z przyjemnością z niego wyjechałem. W międzyczasie wybrałem się również do oddalonego o 85 km od Bangkoku, starożytnego miasta Ayutthaya, dawnej stolicy Tajlandii. Niegdyś jedno z największych miast na świecie, zamieszkiwane przez ok. milion mieszkańców, dziś jest zrujnowane i opuszczone i stanowi atrakcję turystyczną. Warto się tam wybrać, aby zobaczyć ruiny dawnych świątyń, gdyż według mnie robią dużo większe wrażenie niż obecne świątynie w Bangkoku.
Po 4 dniach ruszyłem nocnym pociągiem na południe, na rajskie wyspy
Tajlandii. Pierwszym przystankiem była malutka wysepka Koh Tao na Zatoce
Tajlandzkiej, wchodząca w skład archipelagu Chumpon. Koh Tao słynie
głównie z wyśmienitych warunków do nurkowania. Zarówno pod wodą, jak i
na lądzie widoki są przepiękne i z perspektywy całego miesiąca i kilku
wysp odwiedzonych w Tajlandii, Koh Tao znajduje się w ścisłej czołówce.
Jedną z głównych atrakcji, poza nurkowaniem, jest sąsiednia miniwyspa
Koh Naang Yuan z bajkowymi widokami ze szczytu wzgórza. Życie nocne
również jest bardzo bogate, są imprezy, fire show, walki muay thai,
ladyboy show i wiele innych atrakcji. Warto też wypożyczyć skuter i
pojeździć po wyspie. Trzeba jednak uważać na oszustów, a także na trudne
warunki drogowe.
Następną wyspą, którą odwiedziłem, była sąsiednia wyspa Koh Phangan.
Wybrałem się tam tylko w jednym celu – FULL MOON PARTY. W wielu
miejscach w Azji odbywają się imprezy z cyklu full moon, jednak Koh
Phangan jest kolebką i to tu odbywają się najlepsze imprezy, a
przynajmniej tak się mówi. Ja z perspektywy czasu i wielu imprez na
różnych wyspach muszę przyznać, że jest to opinia dość naciągnięta, gdyż
na innych wyspach bawiłem sie dużo lepiej niż na Koh Phangan. Ale jest
to moja subiektywna ocena.
Komentarze
Prześlij komentarz