Tajlandia cz.2


Po około tygodniu spędzonym na wyspach Zatoki Tajlandzkiej ruszyłem na zachodnie wybrzeże, na bardziej popularne wyspy morza Andamańskiego. Zanim jednak ruszyłem na wyspy, zatrzymałem się na chwilę w prowincji Krabi, aby odwiedzić słynną Railey Beach. Tu nie ma co się rozpisywać, zdjęcia przekażą piękno i klimat tego miejsca.













Kolejny przystanek to wyspa Koh Phi Phi. Jest to jedna z najpopularniejszych wysp w Tajlandii, więc jadąc tam, trzeba nastawić się na tłumy turystów. Mimo to, wciąż gorąco ją polecam, bo widoki i klimat wyspy jest niesamowity. Punktem obowiązkowym jest wspinaczka na punkt widokowy oraz rejs na sąsiednią wyspę Koh Phi Phi Lee, gdzie znajduje się słynna zatoka Maya Bay. Życie nocne również jest niesamowite i bawiłem się tu dużo lepiej, niż na Full Moon Party. Jedyny minus to cisza nocna od godziny 2:00, dla tych co lubią się bawić do białego rana.

















Dzisiaj był jeden z lepszych dni w dotychczasowej podróży. Wybrałem się, wraz z dwójką holendrów z hostelu, na całodniowy rejs po sąsiednich wyspach, z głównym punktem programu - zatoką Maya Bay. Widoki przez cały dzień były niesamowite, a do tego snorkeling na zaskakująco ładnej rafie koralowej. Na łódce oprócz nas było czterech polaków, z którymi szybko się zaprzyjaźniłem. W bardzo fajnym towarzystwie podziwialiśmy przez cały dzień przepiękne widoki, jakie mają do zaoferowania Phi Phi Islands.



























Żegnam się z Phi Phi i jadę dalej na południe. Była to zdecydowanie najlepsza wyspa do tej pory, nie tylko za sprawą widoków i klimatu wyspy, ale też ludzi, jakich tu poznałem. Ostatnia noc była niesamowita. Ze znajomymi z polski, holandii i usa poszliśmy na walki muay thai, a poźniej na super impreze na plaży. Z lekkim żalem opuszczam Phi Phi, ale kolejne wyspy i kolejne przygody przede mną. Następny przystanek - Koh Lanta!






Po Koh Phi Phi przyszedł czas na chwilę odpoczynku i wyciszenia. Wybrałem się więc na Koh Lanta. Wyspa ta jest bardzo tania i spokojna. Po kilku tygodniach imprez było to dla mnie idealne miejsce. Wypożyczyłem skuter na cały pobyt i jeździłem dookoła wyspy, odwiedzając bezludne plaże, wodospady itp. Na Koh Lanta spotkałem się z kolegą ze studiów i jego znajomymi, więc było bardzo wesoło.













Ostatnią wyspą w Tajlandii na mojej drodze była, położona daleko na południu, wyspa Koh Lipe. Jest to kolejna rajska wyspa, gdzie ze względu na odległość, mniej ludzi decyduje się przyjechać, co jest wielkim plusem tej wyspy. Wyspa szybko się rozwija i komercja już ją dosięga, jednak wciąż można znaleźć spokojne miejsca w otoczeniu pięknej natury. Dużo się działo podczas mojego pobytu na Koh Lipe. Poznałem tu znów super ludzi i nie było czasu na nudę. Koh Lipe to spokojna wyspa, nie ma imprez, restauracje zamykają o 22:00, ulice pustoszeją, ale jeśli się chce, to impreza sama Cię znajdzie. Jednej nocy imprezowałem z lokalsami z restauracji, po godzinach pracy, do 3 rano, kolejnej na plaży z innymi tajami. Poznałem też świetnych ludzi w hostelu - tajke, szwedke i hiszpana i razem spędzaliśmy dużo czasu.
Koh Lipe ma trzy piękne plaże - Sunrise Beach, Sunset Beach i Pattaya Beach, na których spędzaliśmy większość dnia. Wybrałem się też na spacer dookoła wyspy. Najlepszą częścią pobytu na Koh Lipe był jednak całodzienny island hopping, podczas którego zrobiłem chyba najlepszy w życiu snorkeling. Woda była niesamowicie czysta i przejrzysta, rafa mega kolorowa, piękne ławice kolorowych ryb. Widziałem też schowaną pod koralem morene, która potrafi zabić człowieka i było to bardzo ciekawe uczucie, nurkując metr od jej wielkiej głowy i wystających zębów. Do tego lunch na pięknej, bezludnej wyspie, z małpami i pełzającymi dookoła krabami i mamy dzień jak z bajki.
Zakochałem się w Koh Lipe i ogólnie w Tajlandii i z żalem opuszczam ten kraj. Płynę właśnie promem na Langkawi, malezyjską wyspę, o której istnieniu jeszcze kilka dni temu nie miałem pojęcia, ale spontanicznie postanowiłem ją odwiedzić. To jest właśnie piękno podróżowania solo. Wszysko zależy tylko i wyłącznie od Ciebie! Tym bardziej, jeśli nie ma się biletu powrotnego. To się nazywa WOLNOŚĆ!! Jest pięknie!
Przede mną Malezja. Zobaczymy, co ten kraj ma ciekawego do zaoferowania. Choć nie oszukujmy się, nie spodziewam się wiele, tym bardziej, że Tajlandia zawiesiła poprzeczkę baaardzo wysoko.































Po ponad 3 tygodniach opuściłem Tajlandię i katamaranem przekroczyłęm granicę z Malezją. O tym już jednak napiszę w następnym odcinku :)





Wróć do: Tajlandia część 1
Czytaj dalej: Malezja

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bałkany 2024

Malediwy

Dubaj, ZEA

Wodospady Iguazu, Brazylia - Argentyna

Nepal