Malta



Po długiej przerwie od podróży, spowodowanej pandemią i narodzinami Natalki, w końcu wybraliśmy się zagranicę. Wyjazd był dość nietypowy jak na nasze standardy, bo zdecydowaliśmy się kupić wycieczkę z biura podróży. Wybór destynacji też był nieprzypadkowy. Chcieliśmy, żeby był to "łatwy" kierunek, z umiarkowaną temperaturą, gdyż był to nasz pierwszy wyjazd z dzieckiem. Trochę się stresowaliśmy, bo nie wiedzieliśmy jak mała zniesie podróż i czy wszystko będzie ok, stąd tyle środków zapobiegawczych.

Wybraliśmy więc Maltę na nasz tygodniowy wypoczynek (01-08.11.2021). Wybraliśmy ofertę hotelu db Seabank Resort & Spa, w której mieliśmy wykupioną opcję HB (śniadania i obiadokolacje). Celowo wybraliśmy taką opcję, bo nie chcieliśmy spędzać całych dni w hotelu i obżerać się bez opamiętania, tylko zamierzaliśmy pojeździć trochę po wyspie. Plan był taki, żeby jednego dnia zwiedzać, drugiego odpoczywać, po to, żeby nie męczyć Natalki zbyt mocno. 





I tak pierwszy dzień po przylocie spędziliśmy w hotelu, zapoznając się ze wszystkimi atrakcjami w kompleksie oraz relaksując się na basenach. Wieczorem wybraliśmy się jedynie na spacer do oddalonej o 1.5 km Popeye Village. Wioska zrobiła na nas ogromne wrażenie, szczególnie o zachodzie słońca i jak się później okazało, był to najładniejszy widok jaki zobaczyliśmy podczas całego pobytu na Malcie.












 

Drugiego dnia wybraliśmy się na zwiedzanie stolicy. Do Valetty pojechaliśmy komunikacją miejską. Początkowo planowaliśmy wynająć samochód, ale komunikacja miejska działa na tyle sprawnie, że daliśmy sobie spokój. Na jednym bilecie za 1.5 euro można było jeździć autobusami przez 2 godziny. Wystarczało to, żeby przejechać wyspę w każdym kierunku i dotrzeć do dowolnego punktu na mapie. Valetta to najmniejsza stolica w Europie, a jednak posiada aż 320 zabytków i w całości wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Spędziliśmy tam kilka godzin i przeszliśmy ją w każdym kierunku. Valetta spodobała nam się, ale nie na tyle, żeby się nią zachwycać. Ruszyliśmy więc do Mdiny, zwanej "Miastem Ciszy". A to za sprawą zakazu ruchu kołowego. W Mdinie mieszka raptem kilkaset osób i rzeczywiście jest wyjątkowo cicho i spokojnie. Mdina, ze swoimi fortyfikacjami i wąskimi uliczkami zrobiła na nas dużo większe wrażenie niż Valetta i bardzo nam się spodobała. Do hotelu wróciliśmy już po zmroku i jak co wieczór udaliśmy się na kolację. Muszę przyznać, że jedzenie w hotelu było bardzo dobre i urozmaicone, więc standardowo robiłem kilka kursów po dokładkę, co mocno odbiło się na mojej wadze po powrocie do Polski 😂.























Kolejny dzień to chillout na basenach. Następnego dnia mieliśmy jeszcze bardziej ambitny plan, bo chcieliśmy zobaczyć Blue Grotto oraz pojechać do Marsaxlokk. Niestety pogoda tego dnia nie dopisywała, do tego uciekł nam jeden autobus i skończyło się na tym, że byliśmy tylko na Blue Grotto. Łuk skalny wyglądał imponująco i warto było przejechać całą wyspę, żeby go zobaczyć. A za Marsaxlokk jakoś szczególnie nie płakałem. 









Na Malcie zobaczyliśmy praktycznie wszystko co chcieliśmy zobaczyć, więc kolejnego aktywnego dnia postanowiliśmy wybrać się na sąsiednią wyspę - Gozo. Nie mieliśmy planu, gdzie jechać, więc spontanicznie ruszyliśmy na koniec wyspy, gdzie kiedyś był najsłynniejszy łuk skalny na Malcie - Azure Window. Niestety, w 2017 roku, w wyniku sztormu, łuk się zawalił i Malta straciła największą atrakcję turystyczną. Jak się okazało, miejsce wciąż jest jednak bardzo fajne. Najciekawszą atrakcją był rejs malutką łodzią przez jaskinię, którą wypływało się na otwarte morze. Wybraliśmy się całą trójką na ten rejs, co przysporzyło nam sporo emocji. Natalka bawiła się jednak wyśmienicie i patrzyła z wielkim zaciekawieniem na wodę, jaskinie i wysokie klify. Była to super przygoda.
















Kolejnego dnia znów chillowaliśmy na basenach. Wybraliśmy się jedynie na pobliską plażę i pochodziliśmy trochę po naszej miejscowości Mellieha, jednak nic tam ciekawego nie było. W hotelu zrobiło się małe poruszenie, bo dzień wcześniej przyjechał do nas Qczaj Camp, czyli obóz treningowy Quczaja. W rzeczywistości były to same dziewczyny, które, jakby to powiedzieć, zdecydowanie wyróżniały się na tle innych gości hotelu 😉.

 

Ostatniego dnia wybraliśmy się na spacer ponownie do wioski Popey'a, a następnie wzdłuż wybrzeża. Wieczorem ruszyliśmy na lotnisko i tym samym nasza przygoda dobiegła końca.

Podsumowując, wyjazd możemy uznać za bardzo udany, niezbyt intensywny, idealny jeśli chodzi o wypoczynek z małym dzieckiem. Malta nie zachwyciła nas jednak nie wiadomo jak bardzo. Gdybyśmy byli bez dziecka, to zwiedzilibyśmy wszystkie wyspy motorem w kilka dni i pewnie byśmy się nudzili, więc raczej na Maltę już nie wrócimy. Ale jako wyjazd z dzieckiem było super i możemy śmiało polecić.

 

 

Czytaj dalej: Barcelona, Hiszpania
Wróć do: Tatry 2021 - Orla Perć





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bałkany 2024

Malediwy

Dubaj, ZEA

Wodospady Iguazu, Brazylia - Argentyna

Nepal