Bryce Canyon National Park, Utah
Kontynuujemy podróż po Parkach Narodowych Utah. Po opuszczeniu Arches National Park skierowaliśmy się na zachód w kierunku Bryce Canyon. Po drodze mieliśmy jeszcze kilka punktów, wartych zobaczenia.
Pierwszym z nich był Little Wild Horse Canyon, bardzo wąski kanion, podobny trochę do Antylope Canyon, z jedną, zasadniczą różnicą – nie było tego efektu świetlnego, co w Antylope. Następnym punktem był Goblin Valley State Park, niewielki park ze skałami o różnych, dziwnych kształtach. Można było dostrzec w nich ludzi, zwierzęta lub dziwne stwory, ograniczone jedynie ludzką wyobraźnią. My jednak byliśmy mega zmęczeni po Arches NP i nie mieliśmy wielkiej frajdy ze zwiedzania Goblin Valley. Był to znak, że trzeba odpocząć. Mimo, że było dopiero wczesne popołudnie, udaliśmy się na poszukiwanie motelu. Niestety w tym czasie trwał długi weekend, w związku z Memorial Day, a co za tym idzie, było wielu turystów i niezwykle ciężko było znaleźć wolny pokój. Udało się dopiero po kilku próbach i znaleźliśmy najdroższy hotel podczas naszego tripa – zatrzymaliśmy się w Days Inn za $100. Mogliśmy za to zrelaksować się w hotelowym basenie i przede wszystkim, odpocząć.
Następnego dnia, ruszyliśmy ponownie w trasę. Tego dnia zwiedziliśmy
przejazdem Capitol Reef National Park, który nie miał jednak wiele do
zaoferowania i długo tam nie zabawiliśmy. Skierowaliśmy się więc do
Bryce Canyon. Droga prowadziła słynną Highway 12, uważną za
najpiękniejszą autostradę w USA. My jednak nie odnieśliśmy takiego
wrażenia. Poza jednym fragmentem, gdzie autostrada prowadziła wzdłuż
grani i po obu stronach mieliśmy strome zbocza i ciekawe widoki, było
zwyczajnie i według nas jest to trochę przesadzona opinia o Hwy 12.
Dojechaliśmy do Bryce Canyon NP. Co nas bardzo zaskoczyło, udało nam się
znaleźć miejsce na campingu, pomimo wciąż trwającego długiego weekend
i, jak się później dowiedziałem, rekordu odwiedzin parku w ten weekend
(ok. 5000 turystów). Zatrzymaliśmy się na Sunset Campground, który nie
był może nadzwyczajny, ale miał wszystko, czego nam potrzeba. Istotnym
faktem jest to, iż Park Narodowy Bryce Canyon położony jest na wysokości
ok 2500 m. n.p.m., a co za tym idzie, noce są tu bardzo zimne. Pierwszy
raz od wjazdu do USA mieliśmy minusową temperaturę. Na szczęście mamy
dobre śpiwory, które zdały egzamin celująco. Tego dnia zwiedziliśmy
jedynie Bryce Point, Sunset Point oraz Sunrise Point i wcześnie
położyliśmy się spać.
Na następny dzień wybraliśmy się na 11 km hike trzema szlakami – Queens
Garden oraz Navajo Loop, uznawane za najlepszy 3 milowy szlak USA. Poza
tym zrobiliśmy jeszcze Peek-a-boo Loop. Widoki były bardzo ładne, jednak
na mnie zrobiły najmniejsze wrażenie. Widocznie mam już przesyt
wszelkiego rodzaju skał i potrzebuje czegoś nowego.
Na ostatni dzień zaplanowaliśmy zwiedzanie wszystkich punktów
widokowych. Zobaczyliśmy kolejno: Rainbow Point, Black Birch Canyon,
Ponderosa Canyon, Agua Canyon, Natural Bridge, Farview Piont, Whiteman
Bench, Swamp Canyon, Inspiration Point i Fairyland Point. Po południu
opuściliśmy Bryce Canyon i udaliśmy się w kierunku Zion National Park.
Po drodze zrobiliśmy jeszcze postój w Red Canyon, gdzie udaliśmy się na
krótki szlak po czerwonych skałach. Tymczasem jedziemy do Zion, gdzie
czekają na nas kolejne przygody.
Komentarze
Prześlij komentarz