Zion National Park, Utah
Zion to ostatni na naszej trasie Park Narodowy na słynnym loopie przy granicy Arizony i Utah. Ostatni, bynajmniej nie znaczy najgorszy. Wjazd do parku od strony wschodniej prowadził przez ponad 1,5 km Zion-Mount Carmel Tunnel. Gdy przejechaliśmy przez tunel oczom naszym ukazała się przepiękna panorama na dolinę rzeki Virgin River. Już wtedy wiedzieliśmy, że Zion będzie wyjątkowym parkiem.
W pierwszą noc udało nam się zdobyć
ostatnie miejsce na campingu Watchman Campground. Rano następnego dnia
udaliśmy się do Visitor Center, aby ustalić plan zwiedzania parku. Zion
ma do zaoferowania kilka bardzo ciekawych szlaków, z czego część,
niestety, wymaga wcześniejszego wykupienia permitu. My, mimo informacji
od Marcina, zaniedbaliśmy tę sprawę i teraz mieliśmy ograniczone pole
manewru.
Na pierwszy dzień zaplanowaliśmy wyjście
na Angels Landing. Na górę prowadzi bardzo ciekawy szlak z łańcuchami,
ciągnący się wzdłuż grani, a po obu stronach mający kilkuset metrową
przepaść. Na szczycie przepaść przekracza 500 m wysokości, a widok na
dolinę Virgin River jest przepiękny. Angels Landing to zdecydowanie
jeden z najlepszych szlaków górskich, na jakich byłem. Tego dnia
wybraliśmy się jeszcze na szlak Emerald Pools, jednak po dawce emocji
jaką mieliśmy wcześniej, Emerald Pools nie zrobił na nas żadnego
wrażenia.
Wieczorem udaliśmy się do sąsiadującego z
Zion National Park, miasteczka Springdale, aby wypożyczyć sprzęt do
chodzenia w wodzie, gdyż następnego dnia czekała nas walka z The
Narrows! W skład wypożyczonego sprzętu wchodziły neoprenowe skarpety,
buty oraz długi kij. Jak się później okazało, woda wcale nie była taka
zimna (13 oC) i jedyną rzeczą, która się przydała, był kij.
Cały szlak The Narrows ma 16 mil w jedną
stronę i prowadzi wzdłuż wąskiego kanionu rzeki Virgin River. Aby
przejść cały szlak, wymagany jest permit. My takowego nie mieliśmy, więc
udaliśmy się jedynie na 9 milowy (round trip) „spacer” do Big Springs.
Chodzenie w wodzie nie należy do najłatwiejszych zadań i całość zajęła
nam prawie 6 godzin. Niestety nie był to dla mnie najlepszy dzień, gdyż
już na początku szlaku rozwaliłem aparat i mimo przepięknych widoków,
humor nie dopisywał. Następnego dnia zdecydowaliśmy się pokonać The
Narrows jeszcze raz, już bez profesjonalnego sprzętu, a w trampkach i z
kawałkiem kija. Wzięliśmy też drugi aparat, gdyż grzechem byłoby nie
uwiecznić takich widoków na zdjęciach. Nie doszliśmy tak daleko jak
dzień wcześniej, ale bawiliśmy się dużo lepiej. Znaliśmy już dość dobrze
szlak i wiedzieliśmy, gdzie woda jest głęboka i jak te miejsca obejść.
Znów spędziliśmy w wodzie ponad 5 godzin i pod koniec zimno dawało w
kość, jednak dla takich widoków było warto. Wcześniej, tego dnia,
wybraliśmy się jeszcze na dwa inne szlaki – Weeping Rock oraz Hidden
Canyon. Żadnego z nich nie mogę jednak polecić. Szkoda czasu.
Na kolejny dzień staraliśmy się zdobyć permit na SUBWAY (Left Fork of
North Creek), kolejny bardzo ciekawy szlak. Jako, że wcześniej o tym
zapomnieliśmy, jedyną opcją pozostała loteria, ale niestety się nie
udało. Emocji i wrażeń mieliśmy jednak wystarczająco dużo i mogliśmy
ruszać dalej w drogę. Przed nami 1100 km drogi na północ. Jedziemy do
Yellowstone!
Komentarze
Prześlij komentarz