Wesołych Świąt!
Dla tych co myśleli, że zjadły nas niedźwiedzie, zamarzliśmy lub jeszcze coś innego mam dobrą wiadomość.. wciąż żyjemy i mamy się dobrze. Brak aktywności na blogu spowodowany jest ciągłą pracą, która chyba zabiła moją wenę. Ale nie martwcie się - wszystko idzie zgodnie z planem i za niecałe 3 miesiące zaczynamy North America Trip!!
Co działo się przez ostatnie trzy miesiące? Przede wszystkim - zmieniliśmy pracę. Naszym nowym pracodawcą jest Albrico Kaefer - firma o wiele większa od TSI, z oddziałami na całym świecie i dużo szerszym zakresem działalności.
Na pierwszego shifta zostaliśmy wysłani.. samolotem.. do Fort MacKay, na Oil Sands. W końcu trafiliśmy więc na te słynne Oil Sands. Zamieszkaliśmy na campie, z pełnym wyżywieniem, jednoosobowymi pokojami, siłownią, salonem gier i innymi atrakcjami. Praca polegała na izolacji rurek w budynku, który, jak się okazało, będzie myjnią dla największych na świecie wywrotek, przewożących codziennie ogromne ilości piasku bitumicznego z kopalni do zakładów przetwórczych. Mowa między innymi o słynnym Caterpillar 797F, mogącym przewieść jednorazowo ponad 350 ton ładunku. Mieliśmy okazję zobaczyć kilka takich olbrzymów. Mimo, że nie mogliśmy podejść do nich bliżej, to i tak robiły ogromne wrażenie. Praca była lekka, przyjamna, z fajną ekipą, nie mogliśmy więc narzekać. Niestety praca dobiegała końca, więc zagościliśmy tam tylko 2 tygodnie. Przy okazji udało mi się wyskoczyć na chwilę do Fort McMurray i odwiedzić starych znajomych. Nie spodziewałem się, że będę miał tak ogromny sentyment do tego miasta. Poczułem się jak w domu, przypominając sobie moment, gdy właśnie w tym miejscu, prawie rok temu, zaczęła się nasza przygoda z Albertą. Nie miałem wiele czasu, ale obiecałem sobie, że jeszcze tam wrócę, zanim opuszczę Kanadę.
Po krótkiej przygodzie z Oil Sands, pojechaliśmy na stare śmieci.. do Cold Lake Air Weapons Range. Tam niestety sytuacja była odwrotna. Wróciliśmy na rurociąg, a nadchodziła już zima, śniegu było już sporo i robiło się naprawdę zimno. Do tego pracowaliśmy z jakimiś debilami, camp wyglądał tragicznie i ogólnie, same minusy. Na szczęście ta przygoda nie trwała długo. Po tygodniu wróciliśmy do Edmonton i powiedzieliśmy szefowi, że więcej tam nie jedziemy. Szef koniecznie chciał nas zatrzymać, zaproponował nam więc pracę, która, jak się okazało, była strzałem w dziesiątkę. Pojechaliśmy do Conklin, gdzie budujemy nowego campa. Pracujemy w budynku, a zważywszy, że na zewnątrz jest teraz średnio -25 oC, a z wiatrem nawet - 35 oC, jest to duży plus. Ekipa jest świetna, warunki pracy, camp, wszystko sprawia, że 12h w pracy mija bardzo szybko i kolejne dni lecą.
Tak minęły więc ostatnie miesiące. A co przed nami? Święta, na które jedziemy do.. Fort McMurray. Spędzimy je u Krzyśka i Teresy, ale z pewnością nie zabraknie czasu, by odwiedzić wszystkich znajomych. Zapowiadają się więc bardzo wesołe święta.
Tego samego życzę też Wam.. Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!
Komentarze
Prześlij komentarz