Cold Lake Air Weapons Range
Czas napisać co nowego u nas słychać, bo dzieje się dużo, szczególnie w ostatnich dniach. Ale zacznę od początku.
Po świętach znów wzięliśmy się ostro za szukanie pracy, wciąż wysyłaliśmy resume, dzwoniliśmy i jeździliśmy po firmach. Poznaliśmy przez przypadek pracownika pewnej dużej firmy, która jest konkraktorem największej firmy olejowej w Kanadzie - Syncrude. Zostaliśmy zaproszeni na rozmowę kwalifikacyjną na bardzo interesującą pozycję. Co ciekawe, nasze wykształcenie jest tu bardzo respektowane, więc nie jest tak źle jak się mówi.
Niestety problemem w naszym przypadku był brak doświadczenia oraz techniczny angielski. Nie udało się więc tam zatrudnić, co trochę nas rozczarowało. Staraliśmy się jednocześnie o zatrudnienie w jakiejś firmie budowlanej, jednak w tym przypadku problemem było to, że budowy ruszały dopiero od maja. Musieliśmy więc cierpliwie czekać. Kolejne dni mijały nam bardzo powoli i nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Jedyną rozrywką było kopanie piłki na położonym niedaleko naszego mieszkania orliku, oraz spotkania ze znajomymi. Poza Pawłem i Kasią, poznaliśmy jeszcze Krzyśka i Teresę, również bardzo sympatycznych i pomocnych ludzi. Jednym z ciekawszych dni były moje urodziny, które oblaliśmy dużą ilością alkoholu i mnóstwem śmiechu. Widzieliśmy też pierwszą w życiu zorzę polarną. Co prawda, nie była ona najwyższej jakości, ale i tak, na żywo, robiła duże wrażenie. W międzyczasie zaczęliśmy się również rozkręcać w branży przeprowadzkowej. Poznaliśmy w ten sposób kilka ciekawych osób, a co najważniejsze zgarnialiśmy za to całkiem niezłą kasę.
Niestety problemem w naszym przypadku był brak doświadczenia oraz techniczny angielski. Nie udało się więc tam zatrudnić, co trochę nas rozczarowało. Staraliśmy się jednocześnie o zatrudnienie w jakiejś firmie budowlanej, jednak w tym przypadku problemem było to, że budowy ruszały dopiero od maja. Musieliśmy więc cierpliwie czekać. Kolejne dni mijały nam bardzo powoli i nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Jedyną rozrywką było kopanie piłki na położonym niedaleko naszego mieszkania orliku, oraz spotkania ze znajomymi. Poza Pawłem i Kasią, poznaliśmy jeszcze Krzyśka i Teresę, również bardzo sympatycznych i pomocnych ludzi. Jednym z ciekawszych dni były moje urodziny, które oblaliśmy dużą ilością alkoholu i mnóstwem śmiechu. Widzieliśmy też pierwszą w życiu zorzę polarną. Co prawda, nie była ona najwyższej jakości, ale i tak, na żywo, robiła duże wrażenie. W międzyczasie zaczęliśmy się również rozkręcać w branży przeprowadzkowej. Poznaliśmy w ten sposób kilka ciekawych osób, a co najważniejsze zgarnialiśmy za to całkiem niezłą kasę.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Następny dzień to ciąg dalszy szkolenia, dopięcie formalności i powrót do Fort McMurray. Początkowo mięliśmy pracować w pobliżu Fortu, jednak okazało się że wylądujemy w zupełnie innym miejscu. Trzeba więc było załatwić kilka spraw i pożegnać się ze znajomymi, choć mamy nadzieję, że jeszcze tam wrócimy. Ostatni wieczór spędziliśmy u Krzyśka i Teresy. Było mega wesoło i alkoholowo. Cieszymy się bardzo, że poznajemy tak pozytywnych ludzi na naszej drodze. Rano, na kacu, szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy w drogę. Kierunek - Cold Lake.
Drogi w Kanadzie są bardzo długie i proste, trasa jest więc dość nudna, szczególnie gdy jedzie się na tempomacie. Postanowiliśmy więc urozmaicić sobie trochę podróż. Istotnym jest fakt, iż często się zdarza, że kolejne stacje benzynowe dzieli dystans kilkuset kilometrów, jak w przypadku wyjazdu z Fort McMurray, gdzie przez 200 km nie ma kompletnie nic. Mając około połowę baku założyliśmy się, czy dojedziemy do najbliższej stacji. Oczywiście ja wygrałem, bo nie dojechaliśmy. Jadąc już na oparach zobaczyliśmy camp, gdzie mieszkali robotnicy budujący autostradę. Podjechaliśmy więc do nich i poprosiliśmy o trochę benzyny, bo do stacji zostało ok 50 km. Trochę się pośmialiśmy, po czym przynieśli nam cały kanister benzyny, ponad 20L, za free. Nie było to najmądrzejsze z naszej strony, ale przynajmniej było ciekawie.
Wracając do tematu, naszym nowym miejscem pracy jest Cold Lake Air Weapons Range, jedna z największych na świecie baza wojskowa, o powierzchni ponad milion hektarów. Będziemy specjalistami od izolacji rur, cokolwiek to znaczy :D. Oprócz tego, że finansowo jest lepiej niż dobrze, to mamy zakwaterowanie i wyżywienie za free. Lepiej ciężko byłoby trafić. Poznaliśmy też naszych współpracowników, trzech polaków z Podkarpacia. Hehe, ale ten świat jest mały. Oprócz nich będziemy też pracować z indianami i kanadyjczykami. Jutro nasz pierwszy dzień pracy, wśród najnowocześniejszego sprzętu wojskowego na świecie, z myśliwcami latającymi nad głowami, niedźwiedziami itd. Zapowiada się ciekawie. Czekajcie na kolejną relację.
Wróć do: Fort McMurray część 2 |
Czytaj dalej: Jasper, Alberta |
BAZA WOJSKOWA?!?!?!?!??! *.* Ja tez chcę!!!!! Powiedzcie, że inteligentna, wykształcona, błyskotliwa, zabawna,ładna, urocza, sympatyczna brunetka z Polski bardzo chętnie przyjmie pracę w tejże bazie. Jako dyplomowany socjolog mogę zarówno myć podłogi jak i przeprowadzać skomplikowane obliczenia statystyczne ale także robić badania fokusowe/wywiady/badania rynku opinii publicznej itp. I nie obrażę się jeśli będę mogła tam zrobić kurs spadochronowy, no, w ostateczności może też być kurs na pilota F16. Aha, mogę zacząć od lipca.
OdpowiedzUsuńA mniej poważnie a bardziej serio, to cieszę się, że się Wam układa. Pół małopolski trzyma za Was kciuki i pracować przez to nie może, więc musiało pomóc ;)
OdpowiedzUsuńhehe to przyjeżdżaj.. coś się znajdzie dla Ciebie :) Jest mega lajtowo. Ludzie są tutaj mistrzami opierdzielania się w pracy :D
OdpowiedzUsuńNo to fajnie chłopaki że w końcu złapaliście coś sensownego i widzę że ludzie też spoko są :D
OdpowiedzUsuńTo super super UM w PRZEMYŚLU trzyma kciuki
OdpowiedzUsuń