Po 2.5 miesiącach pracy opuściliśmy Cold Lake Air Weapons Range. Niewiele działo się przez ten czas, stąd mały zastój na blogu. Zdążyliśmy już dość dobrze zakręcić się w firmie i szybko nas stad nie wyrzucą, chyba ze sami się zwolnimy. Dodatkowo nasza ekipa powiększyła się niemal dwukrotnie. Jakiś czas temu dołączył do nas czwarty kompan podróży – Rafał, a 3 tygodnie temu doleciał Siwy. W drodze jest też Karaś, więc będzie nas już całkiem sporo.
Sama praca jest prosta i zazwyczaj lekka. W dużym stopniu uwarunkowana jest od pogody, a ta podobna jest do pogody w Polsce. Poza kilkoma mega upalnymi dniami było więc całkiem przyjemnie. Praca polega głównie na izolowaniu rurociągów. Nie będę się więcej rozpisywał o samej pracy, myślę że kilka zdjęć rozwieje wątpliwości.
Tak mijały kolejne, w większości nudne dni w Cold Lake. Udało nam się poznać jednego polaka – Tomka, który zaczepił nas pewnego razu w Walmart. Tomek okazał się przesympatycznym gościem. Szybko się zakumplowaliśmy i kilka razy wpadł do nas po pracy na piwko. Tomek ma specyficzne hobby – uwielbia jeździć samochodem i potrafi pojechać kilkaset kilometrów tylko po to, żeby napić się kawy w Edmonton, albo zjeść dobrą kanapkę w Stanach. Obiecał też, że z pewnością odwiedzi nas na campie, gdziekolwiek wylądujemy.
|
Bonnyville |
|
|
Cold Lake |
|
|
Ekipa z pracy |
|
|
Fura foremana - rozpędzilismy ją do 260 km/h :) |
|
|
Tomek |
|
|
A tak, zapakowani pod sufit wracaliśmy do Edmonton :) |
|
W końcu przyszło nam się rozstać z Cold Lake. Tydzień temu wróciliśmy do Edmonton, żeby zrobić kilka szkoleń, które przydadzą nam się na kolejnym site. W międzyczasie wyskoczyliśmy kilka razy na miasto na imprezę. Było prześmiesznie, z jednym motywem który na długo pozostanie w naszej pamięci. Nie mogę zdradzić szczegółów, ale powiem tylko, że gwiazdą wieczoru
był … Wolczi!
Po szkoleniach mieliśmy od razu jechać do pracy, ale niespodziewanie okazało się, że mamy cały weekend wolny. Długo nie zastanawialiśmy się co będziemy robić. Decyzja była jednoznaczna – jedziemy do Jasper.
Jasper, a dokładniej Jasper National Park, to turystyczna wizytówka prowincji Alberta. Park położony jest w Górach Skalistych, na pograniczu prowincji Alberta i British Columbia i obejmuje powierzchnię ponad 10 tyś. km
2. Wyjazd był mega spontaniczny, więc ogarnialiśmy wszystko na szybko. Wyjechaliśmy w piątek, zaraz po szkoleniu, by na wieczór znaleźć się na miejscu. Nie było już możliwości, aby cokolwiek zobaczyć, poszliśmy więc wcześniej spać, żeby od rana zacząć intensywne zwiedzanie. Niestety pogoda nas nie rozpieszczała, gdyż sobotni poranek przywitał nas deszczem. Nie mieliśmy jednak zamiaru siedzieć w samochodzie. Postanowiliśmy zacząć od razu z grubej rury – pojechaliśmy na rafting. Rafting w Jasper jest bardzo popularną rozrywką i słynie z tego, ze jest mega ekstremalny. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze. Spływ był zajebisty, a momentami fale przykrywały cały ponton. Mimo, że nie jest to tania zabawa, zdecydowanie warto.
Zanim spływ się skończył, pogoda się poprawiła, więc jak tylko wróciliśmy do samochodu zaczęliśmy zwiedzanie okolicy. W ten dzień pojechaliśmy jeszcze nad Maligne Lake, najbardziej popularne jezioro w Jasper. Widoki były przepiękne. Możecie zobaczyć je na zdjęciach, ale szczerze mówiąc, nawet w części nie oddają klimatu i piękna tego miejsca.
Dzień szybko się skończył i wróciliśmy do hostelu na noc. Następny dzień był równie intensywny. Zaczęliśmy od Pyramid Lake oraz znajdującej się na niej Pyramid Island. Nie musze mówić że widoki były zajebiste, bo takie były wszędzie :). Później zdecydowaliśmy się wrócić jeszcze raz na Maligne Lake, wypożyczyliśmy kanoe i popłynęliśmy na środek jeziora. Wyobraźcie sobie – polodowcowe jezioro o szmaragdowym kolorze, na brzegu lasy iglaste, a niedaleko przed Tobą góry częściowo pokryte śniegiem, a w oddali lodowiec. Widok jak z bajki.
|
Patricia Lake |
|
|
|
|
Pyramid LAke |
|
|
|
|
Maligne Lake |
|
|
|
Następnie udaliśmy się na 10 km trekking w góry, aby zobaczyć cały krajobraz ze szczytu. Nie będę się powtarzał, jakie były widoki. Na koniec dnia, zmęczeni, pojechaliśmy na Hot Springs, czyli gorące źródła. Kąpiel w naturalnie podgrzewanej 40
oC wodzie z widokiem na góry – idealne zakończenie ciężkiego dnia. Ok. 22 opuściliśmy baseny i udaliśmy się w drogę powrotną, aby późno w nocy przyjechać do Edmonton.
Jasper jest piękne. Ktokolwiek będzie kiedyś w Albercie, musi koniecznie pojechać w Góry Skaliste. Dla nas to nie koniec przygody z górami. Za kilka dni szykuje się długi weekend i już planujemy wyjazd do drugiego parku narodowego, sąsiadującego z Jasper – Banff National Park. Zobaczymy, który park jest lepszy.
Dam znać.
W końcu chłopaki się odezwaliście :) Fajnie że robota dalej wam dobrze idzie, a co do wyprawy w góry - ja pi@$%@$#^~le! Super widoki! Mimo wszystko polecam wam przyjechać do Hiszpani!
OdpowiedzUsuńPozdro!!