Antylope Canyon, Arizona
Po opuszczeniu Grand Canyon udaliśmy się na północ, w kierunku miejscowości Page, położonej na pograniczu Arizony i Utah. W okolicy znajdowało się kilka atrakcji, w tym ta najważniejsza, na którą czekałem od ponad roku, zanim jeszcze wyjechałem z Polski – Antylope Canyon. Nie mogłem się już doczekać, żeby go zobaczyć, jednak musiał być spełniony jeden warunek – bezchmurne niebo. Niestety początkowo pogoda nie była dla nas łaskawa. Przez cały Piątek i Sobotę niebo było zachmurzone, co uniemożliwiało zwiedzanie Antylope Canyon. W Piątek zobaczyliśmy jedynie Glenn Dam oraz Lake Powell. Udaliśmy się również na Toadstools, gdzie oglądaliśmy ciekawe formacje skalne, zwane Hoodoo. W planie mieliśmy jeszcze Buckskin Gulch, ale ze względu na pogodę musieliśmy z tego zrezygnować. Znaleźliśmy camping na plaży, nad Lake Powell i wieczór spędziliśmy przy ognisku. Camping znajdował się już w Utah, tym samym zaliczyliśmy szósty Stan na naszej trasie.
Następny dzień był nudny. Odwiedziliśmy
jedynie Horseshoe Band, lecz pogoda była na tyle nieprzychylna, że efekt
był marny. Resztę dnia spędziliśmy włócząc się po Page oraz
odpoczywając na campingu, grillując i pijąc piwa.
W końcu przyszła Niedziela i
prawdopodobnie najlepszy do tej pory, dzień podróży. Już budząc się rano
wiedzieliśmy, że będzie to udany dzień. Poranek przywitał nas słońcem i
niemal bezchmurnym niebem. Chwilę po przebudzeniu podszedł do nas
pewien starszy pan, oferując przejażdżkę motorówką po jeziorze. O Lake
Powell nic wcześniej nie pisałem, a warto zaznaczyć, że charakteryzuje
się ono setkami kanionów i jest bardzo popularną atrakcją turystyczną,
szczególnie dla ludzi posiadających łódkę. Po niemal godzinnym rejsie
wróciliśmy do namiotu, szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy, w końcu, do
Antylope Canyon. Po wcześniejszym rozpoznaniu oraz opiniach znajomych,
wybraliśmy Lower Antylope Canyon. Kupiliśmy 2 godzinny Photo Tour za
$42, co pozwalało nam na samodzielne zwiedzanie kanionu. Dzięki temu
mieliśmy wiele okazji, aby zrobić zdjęcia bez wchodzących nam w kadr,
innych turystów. W przypadku Upper Antylope Canyon, byłoby to prawie
niemożliwe. Tak więc, na 2 godziny przenieśliśmy się do innego świata,
podziwiając niesamowite light show odbywające się wewnątrz kanionu.
Wyglądało to tak nierealnie, że miałem wrażenie, że jestem w jakiejś
bajce. Mimo, iż już wcześniej wiedziałem, co mnie tam czeka, emocje były
ogromne. A pomyśleć, co musi czuć osoba, wchodząc do kanionu i nie
mając pojęcia, co jest w środku. Prawdopodobnie co chwilę szczypie się w
ramię, aby sprawdzić, czy nie śni :) Przez te 2 godziny zdążyłem obejść
kanion w obie strony wykonując kilkaset zdjęć. Było to zdecydowanie
najpiękniejsze miejsce, jakie do tej pory odwiedziłem w Ameryce.
Następnie udaliśmy się ponownie na Horseshoe Band. Pogoda była idealna i
mogliśmy w całej okazałości podziwiać słynną podkowę, czyli rzekę
Colorado zakręcającą o 180o w Wielkim Kanionie.
Na tym zakończyliśmy przygodę z Page. Dzień wciąż był jeszcze długi i emocji było więcej, ale o tym już w kolejnym odcinku.
Komentarze
Prześlij komentarz