Las Vegas, Nevada
Przyjechaliśmy do Las Vegas, światowej stolicy hazardu. Już 40 km wcześniej widać było łunę światła unoszącą się na niebie, co oznaczało, że Vegas na pewno nie śpi. W Vegas nastawialiśmy się głównie na imprezowanie i hazard, ale nie zabrakło też kilku atrakcji turystycznych.
Po przyjeździe do miasta udaliśmy się od razu do downtown, na ulicę Fremont, gdzie czekał już na nas Marcin ze znajomymi z Polski. Na Fremont dotarliśmy na godzinę 21:00, czyli w samą porę, gdyż o tej godzinie zaczyna się codziennie show Fremont Street Experience. Co to właściwie jest? Otóż, nad ulicą Fremont ciągnie się długi na ok 460 metrów dach-telebim, na którym wyświetlane są animacje połączone z muzyką, tworząc niesamowity spektakl. Pierwszy raz w życiu widziałem tak wielki telebim i show zrobiło na mnie duże wrażenie. Cała ulica Fremont tętniła życiem, odbywało się tam wiele pokazów ulicznych, do tego fajna ekipa, wieczór minął więc bardzo wesoło.
Na Fremont spędziliśmy trzy dni. Zatrzymaliśmy się w hotelu The D, który znajdował się przy tej właśnie ulicy, więc wychodząc z hotelu, byliśmy od razu na imprezie. Następnego dnia postanowiłem pierwszy raz spróbować szczęścia w kasynie. Grałem razem z pewnym Amerykaninem w ruletkę do 6 rano. Mimo, iż przegrałem trochę kasy, zabawa była świetna.
W Środę pojechaliśmy na oddaloną o ok. 50 km od Vegas, Zaporę Hoovera. Wielkiego szału jednak na mnie nie zrobiła, więc długo tam nie zabawiliśmy.
Na Czwartek planowaliśmy wyprawę do Doliny Ognia, ale pogoda trochę się popsuła i szkoda było tracić fajne widoki. Dzień spędziliśmy głównie w hotelu i na Fremont. Tego dnia spróbowałem szczęścia w Black Jack i odrobiłem część strat z ruletki. Wieczorem wybraliśmy się pierwszy raz na Strip, czyli 6 km odcinek Las Vegas Boulvard, na którym znajdują się najlepsze hotele w Las Vegas. Obejrzeliśmy kilka show odbywających się przed hotelami. Osobiście największe wrażenie zrobił na mnie pokaz fontanny przed hotelem Bellagio. Show do muzyki Andrea Bocelli – Time To Say Goodbye wywołał ciarki na plecach. Było rewelacyjnie. Widzieliśmy jeszcze kilka innych wersji tego show, do innej muzyki, jednak żadne nie zrobiło już takiego wrażenia jak to pierwsze.
Kolejny dzień zapowiadał się bardzo interesująco. Otóż, zdecydowaliśmy się na skok ze spadochronem nad Vegas. Wrażenia były niesamowite i mimo że, zabawa nie była tania, zdecydowanie warto. Spadaliśmy swobodnie przez ok. 30 sek, rozpędzając się do ok. 190 km/h – niezapomniane uczucie! Skakaliśmy z firmą SkyDive Las Vegas.
Następnie przenieśliśmy się do hotelu Riviera znajdującym się na Stripie. Spędziliśmy tam cały weekend, zwiedzając większość hoteli, grając w kasynach i imprezując. Było po prostu zajebiście.
W Niedziele udaliśmy się w końcu do Valley of Fire. Pojechaliśmy tam na zachód słońca, kiedy to słońce oświetla skały w taki sposób, że wyglądają, jakby płonęły. Widoki były bardzo ładne. Wieczorem wróciliśmy do Las Vegas, aby ostatecznie pożegnać się z tym miastem i udaliśmy się w stronę Grand Canyon. Zanim odwiedzimy tą, jedną z najpopularniejszych amerykańskich atrakcji turystycznych, mamy jeszcze kilka ciekawych punktów do zobaczenia. Tak więc, ostatecznie żegnamy się z Nevadą, przed nami Arizona.
Podsumowując niemal tygodniowy pobyt w Las Vegas, muszę przyznać, że jest to najlepsze miasto, w jakim do tej pory byłem. Las Vegas jest magiczne, mega rozrywkowe, ludzie przyjeżdżają tu się bawić, a wszelkie problemy zostawiają w domu. Nie jest to może idealne miejsce do życia, ze względu na wysokie temperatury i duże ryzyko, że wszystkie pieniądze można stracić w kasynie, ale zdecydowanie jest to jedno z najlepszych miejsc, aby oderwać się od codzienności. Z zasady, nie chcę wracać dwa razy do tego samego miejsca, gdyż jest jeszcze wiele miejsc do zobaczenia na świecie. Vegas jest jednak pierwszym miejscem, do którego chcę kiedyś wrócić! Z żalem opuszczam Las Vegas, ale wiem, że przed nami jeszcze więcej atrakcji. Przed nami bowiem Arizona i Utah, czyli najpiękniejsze Parki Narodowe w USA! Będzie się działo.
Wróć do: Death Valley |
Czytaj dalej: Grand Canyon |
Komentarze
Prześlij komentarz